Nie gorzałki bynajmniej, ale tylnia ćwiartka młodej jałówki, myślę
że miała około 12-16 miesięcy.
Zakupiona 2 dni po uboju, czyli świeża,
wg. sztuki kulinarnej nienadająca się do spożycia. Wołowina powinna
dojrzewać około 2 tygodnie, w temp 0-2 stopni w przewiewnym pomieszczeniu i z
kontrolowaną wilgotnością, aby nie wyschła. Dopiero taka nadaje się na
pieczenie, duszenie, steki. Jeżeli planujemy gotować to nie ma to ponoć
większego znaczenia, z tym, że mięso będzie twarde.
Mięso pokroiłem na 4 części, czyli krzyżową
i zrazowe. Wstępnie przetrzymałem w zamrażalniku 2 godziny i włożyłem do
lodówki. Mięso leżało na ściereczkach. Co dwa dni wkładałem mięso do
zamrażarki i przewracałem. Piątego dnia zwilżyłem ścierki octem i tak mięso
przetrzymało upały w lodówce 7 dni. Oprócz kilku błon, które wyciąłem, nic
złego się nie stało. Efekt: mięso nabrało ciemniejszego koloru, pachnie ładnie.
Skrawki poszły na gulasz, który po 1,5 godzinie już był miękki, czyli efekt
dobry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz